Moto-Zające dotarły do dzieciaków
Święta Wielkanocne i okres zaraz po nich bynajmniej wiosny w tym roku nie czynią. Kilkostopniowe temperatury, deszcz, deszcz ze śniegiem, a nawet grad i wszystko to okraszone huraganowym wiatrem bynajmniej nie ucieszyły motocyklistów. Zwłaszcza tych, którzy jak co roku jako Moto-Zające jeżdżą ze świątecznymi słodkimi upominkami do dzieciaków.
W tym roku akcja szczecińskiego stowarzyszenia „Motocykliści dla Dzieci” objęła prawie pół tysiąca maluchów (i nie tylko). Cel wyjazdów stanowiły środowiskowe świetlice Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, świetlice wiejskie („sołtysowe”), Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy im. Kawalerów Orderu Uśmiechu w Tanowie, także (i tam już były znacznie większe dzieci) Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Trzebieży.
Mimo wspomnianych wcześniej przeciwności pogody Moto-Zające dotarły wszędzie. Smagane wiatrem, moczone deszczem i śniegiem. W sumie na trasach od Nowego Warpna poprzez Trzebież, Tanowo, Storkówko i Klępino k. Stargardu aż po Kozy (tuż za Dobrzanami) motocykliści „wykręcili” dobrych kilkaset kilometrów. Wioząc uśmiechy, słodycze, swoje dobre serca i swój wolny czas.
Do tradycji motocyklowej bowiem należy, że po przyjechaniu do dzieci chorych czy też z najbiedniejszych zakątków naszego województwa oprócz wspólnej zabawy, wspólnego ogniska, przekazania „zajączkowych” upominków nabytych za pieniądze zebrane przede wszystkim wśród zachodniopomorskich motocyklistów żelaznym punktem wizyty jest przewożenie dzieciaków na motocyklach – wokół ich placówek. I na ten dzień maluchy często czekają przez cały rok. Bo to co udaje się na Wielkanoc – nigdy nie da się zrobić na Boże Narodzenie (ponieważ wówczas Moto-Mikołaje często docierają do dzieciaków po śniegu i gołoledzi.
W tym roku też motocykliści zainicjowali także inne swoje charytatywne działania. Stąd wizyta w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Trzebieży, gdzie przebywają chłopacy, którzy w życiu już mocno pobłądzili. Sama wizyta motocyklistów wśród tej młodzieży, wspólna dyskusja o rozmaitych hobby, posiedzenie przy jednym ognisku i upieczenie wspólnie kiełbasek była bardzo przyjemna dla obu stron i stanowiła z pewnością jakiś element działań wychowawczych i resocjalizacyjnych.
W tym roku – w czasie Moto-Zajęcy do owego pół tysiąca dzieciaków pojechało kilkudziesięciu najtwardszych bikerów, którym nie straszny nawet grad po drodze. I za to samozaparcie, chęć pobycia z dzieciakami oraz młodzieżą, którym często w życiu było „pod górkę” należą się im na pewno sympatia i szacunek… (mor)